Kolejny
spędzony dzień w domu. Budzę się, zerkam na telefon,
niepotrzebnie, bo nie mam żadnych nowych połączeń czy wiadomości.
Ale i tak robię to codziennie, czekając na wiadomość: "Dzień
dobry, piękna" od tej jednej osoby, która sprawia, że mój
dzień staje się lepszy. Nadal mam nadzieję, a codziennie rano nie
kontaktuje, ile się zmieniło od tego czasu. Dziwnie być tak
opuszczonym, czuć się samotnym w pomieszczeniu pełnym ludzi.
Zdarzają się takie dni, gdy jestem otoczona znajomymi, nie siedzę
w domu, a jak do niego wracam, i tak jestem otoczona rodziną.
Zdarzają się też takie, że siedzę sama w domu, jak dziś. Jednak
szczerze mówiąc nie widzę różnicy między nimi. Doceniam
obecność wszystkich mi bliskich osób, jednak co mi po niej, gdy
chcę obecności tej właśnie jednej osoby. Obecności w moim życiu,
nie tylko myślach. Marzę, żeby z nim porozmawiać, popatrzeć na
niego jak kiedyś, nawet wysłać mu jednego, ale wiele znaczącego
smsa. Jednak trudno się pogodzić z myślą, że to już nie wróci.
To koniec... Koniec spotkań, szczerych rozmów, naszej bliskości,
koniec najlepszego okresu w moim życiu. Jak na ironię, to ja to
wszystko zakończyłam. Nie chciałam, ale musiałam. Boli, a to
przecież ja to wszystko zepsułam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz